Tylko cztery projekty

Czytając doniesienia prasowe o piaseczyńskim budżecie obywatelskim czuję ukłucie zazdrości. Dlaczego tak słabo wypadamy na tle sąsiedniego miasta? Czemu w Piasecznie zgłoszono ponad czterdzieści projektów, a w Górze Kalwarii zaledwie cztery? Czy mieszkańcy mojego miasta nie mają pomysłów na rozwój swojej okolicy? W czym może tkwić problem?

Widoczny problem

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że zdaje sobie sprawę z trudności w porównaniu budżetów partycypacyjnych w sąsiednich gminach. Różna liczba mieszkańców i sposobu rozdzielania środków jest faktem. Nawet pozornie porównywalne ze sobą miasta mogą mieć zupełnie inne zasady realizacji projektów. Zostawmy zatem statystykę specjalistom i skupmy się na przyczynach obecnego stanu rzeczy oraz spróbujmy zastanowić się czy można ewentualne trudności wyeliminować.

Na potrzeby artykułu zerknąłem do Internetu, by przekonać się jak podobne inicjatywy funkcjonują w innych gminach. Na pozór wszystko wydaje się podobne. We wnioskach trzeba zamieścić zbliżone informacje. Oczywiście zawsze można uprościć wniosek i spróbować ułatwić mieszkańcom jego wypełnianie, ale z drugiej strony nie jest to wyzwanie, z którym nie poradzi sobie przeciętnie wykształcona osoba. Skoro inni mogą, my też powinniśmy dać radę. A może włodarze wymagają zbyt wielu podpisów popierających projekt? Może lepiej byłoby pójść w ślady Piaseczna i zmniejszyć wymóg do 15 podpisów? Z drugiej strony czy zebranie 30 podpisów to aż takie wielkie wyzwanie? Nie sądzę. Na brak miejscowych aktywistów Góra Kalwaria również nie może narzekać. Działa u nas kilka stowarzyszeń, WOPR i Nowa Kalwaria regularnie zgłaszają swoje propozycje. Bierność pozostałych grup jest zaskakująca. Jeszcze bardziej dziwi zupełny brak działań ze strony Młodzieżowej Rady Gminy i Gminnej Rady Seniorów. Jeśli wspierane przez samorząd organizacje mające zajmować się problemami wybranych grup społecznych nie są w stanie zaproponować choćby jednego pomysłu związanego z problematyką, którą zajmują się na co dzień to może warto rozważyć formułę ich funkcjonowania?

Zła informacja?

Problem ostatni i chyba najważniejszy to informacja. Pozornie wszystko jest w porządku. Jest uchwała rady, na stronie gminy, pojawia się nawet specjalna zakładka. Porównując jednak sposób przekazania informacji u nas i w innych gminach zauważyć można duże różnice. Gminy bardzo często nie ograniczają się do pojedynczej zakładki tylko tworzą specjalne strony, na których starają się zamieścić możliwie dużo informacji o tym jak prawidłowo wypełnić wniosek, gdzie złożyć, z kim z urzędu się skontaktować jeśli mamy problem z wypełnieniem wniosku, jak oszacować koszt projektu itp. Skromna garść informacji z naszej gminy na pewno nie jest w stanie rozwiać wszelkich wątpliwości mieszkańca. Nie lepiej jest z promocją samego wydarzenia. Na oficjalnym fanpage’u gminy zamieszczono tylko jedną wzmiankę, na stronie gminy informacja o rozpoczęciu naboru wniosków nie została w ogóle zamieszczona i jeśli ktoś nie kliknął w stosowną zakładkę mógł nie wiedzieć o tym, że coś się dzieje. Dodajmy do tego zmianę terminu składania wniosków (w poprzednich latach projekty zgłaszaliśmy w sierpniu) i wydaje się, iż udało się znaleźć główną przyczynę słabego zaangażowania mieszkańców. Taką konkluzję potwierdza również wynik ankiety, którą zamieściłem w Internecie. Na 30 głosów, które oddano wszyscy respondenci wybrali opcje związane z brakiem informacji ze strony urzędu gminy.

Trzy projekty poza budżetem

Do tegorocznego budżetu obywatelskiego wpłynęły aż trzy projekty, które nie spełniały formalnych warunków i nie zostały dopuszczone do głosowania. Warto przyjrzeć się im i zastanowić czy nie są godne realizacji ze środków gminy.

Budowa przystani rzecznej

Podnoszonym przez pasjonatów od kilku lat problemem jest budowa przystani rzecznej. Pomysł ma tylu zwolenników co przeciwników. Z jednej strony padają argumenty, że jest to doskonała baza rekreacyjna, która przyciągnie turystów. Strona przeciwna argumentuje, że to inwestycja dla bogaczy, z której zwykli obywatele pożytku mieć nie będą. Przykłady podobnych inwestycji w innych miastach pokazują, że jest to doskonały sposób na ożywienie terenów przy rzekach. Wbrew pozorom zagospodarowanie terenu stwarza możliwości nie tylko właścicielom motorówek. Na ogół w okolicy podobnych inwestycji pojawiają się ciągi pieszo rowerowe czy obiekty gastronomiczne, z których mogą korzystać wszyscy mieszkańcy. W tym roku WOPR zgłosił projekt montażu pomostu do cumowania łodzi w porcie. Miałby to być pierwszy etap powstawania przystani. Patrząc na determinację z jaką podejmowane są działania na rzecz przystani w Górze Kalwarii nie mam wątpliwości, że taka inwestycja prędzej czy później pojawi się na terenie naszego miasta.

Renowacja muralu Hortexu

Drugi z projektów dotyczył renowacji muralu w centrum Góry Kalwarii. Obecnie mocno zniszczona reklama Hortexu bardziej szpeci miasto niż przypomina czasy, gdy mrożonki z naszego miasta kupowane były niemal w całej Europie. Czy jest sens w renowacji reklamy przedsiębiorstwa, które nie istnieje od lat? Przykład innych miast pokazuje, że mimo wszystko warto przywracać takie malowidła na ścianach budynków. Jest to przede wszystkim świadectwo minionej epoki, w pewnym sensie nawet zabytek. Jest to też pamiątka sentymentalna. Dla czterdziestoletnich mieszkańców miasta mural istnieje od zawsze, gdyż nie pamiętamy czasów, gdy go nie było. Dla wszystkich pracujących w Hortexie obiekt jest wspomnieniem czasów młodości. Dla pozostałych może być pamiątką dzikiej reprywatyzacji i niszczenia przez zagraniczną konkurencję polskich przedsiębiorstw.
I wreszcie oprócz powyższych argumentów jeden wydaje się najważniejszy: w centrum miasta jedna ściana byłaby ozdobą zamiast szpecić.

Zabytkowy sarkofag

Sarkofag bp Stefana Wierzbowskiego w Górze Kalwarii

Trzeci z odrzuconych projektów to pomysł renowacji zabytkowego sarkofagu założyciela miasta. Zauważyć trzeba, że w ostatnich latach księża marianie (do których należy kościół „Na górce”) zadbali o renowację krypty, w której spoczywają szczątki bp. Wierzbowskiego. Pamiętam jeszcze czasy, gdy wejście znajdowało się za szafką i było zakryte dyktą. W tej chwili sarkofag ustawiono na postumencie, sama krypta została wyremontowana i doprowadzono do niej wygodne schody. W bardzo złym stanie jest natomiast sama ocynkowana trumna. Lata zbierania się na niej kurzu i brudu spowodowały, że jej wygląd jest opłakany. Całości dopełniają powyrywane zawiasy wieka, i pęknięta szyba. Czy godzi się żeby założyciel miasta spoczywał w tak zaniedbanej trumnie? Czy nie winniśmy zadbać o miejsce jego pochówku? I wreszcie czy miejsce to nie powinno być choćby w minimalnym stopniu udostępnione mieszkańcom czy turystom? A może warto w rocznice uzyskania przez Górę Kalwarię praw miejskich złożyć przy grobie założyciela symboliczną wiązkę kwiatów? W moim przekonaniu my, mieszkańcy powinniśmy za punkt honoru postawić sobie możliwie szybkie rozwiązanie tego problemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *